Czekasz na kogoś kogo kochasz?

Wtorek, Łk 12, 35-38

Szczęśliwi owi słudzy, których pan zastanie czuwających, gdy nadejdzie

Pamiętasz to uczucie? Telefon przy sobie, notyfikacje włączone, serce podskakuje przy każdym dźwięku. Nie chcesz przegapić tej chwili. Bo kiedy ta osoba w końcu się pojawi, chcesz być tam. Gotowy. Obecny.

Jezus mówi dzisiaj właśnie o tym – tyle że idzie o krok dalej. Bo w Jego historii nie chodzi o to, żeby „nie dać się przyłapać”. To nie jest paranoja o tym, czy jesteś wystarczająco dobry. To jest opowieść o tęsknocie. O czekaniu na kogoś, kto zmienia wszystko. I teraz uwaga – najdziwniejszy plot twist w dziejach ludzkości. Ten Pan, na którego czekasz? Kiedy przychodzi, On TOBIE zaczyna usługiwać. Wyobraź sobie: siadasz do stołu, a Bóg Wszechmogący przynosi Ci jedzenie.

Jak to w ogóle ma sens? A jednak to jest cała Ewangelia w pigułce. Bóg, który nie przychodzi Cię sprawdzić, złapać, ukarać. Bóg, który przychodzi, żeby być z Tobą. Żeby CIEBIE obsłużyć. Jak na weselu, gdzie nikt nie patrzy na zegarek, bo jest tak dobrze, że czas przestaje się liczyć. Bo właśnie o to chodzi w wierze – nie o ciągłe oglądanie się przez ramię, tylko o autentyczne, pełne życie. O gotowość na spotkanie z Kimś, kto kocha Cię na serio.

Może wystarczy, że jesteś gotowy Go przyjąć?

Możesz również polubić…